Ostatnio natknąłem się na taki oto fragment felietonu:
"Nietzsche już dawno zauważył, że zachodnia cywilizacja zmierza w kierunku "ostatniego człowieka" - apatycznego stworzenia, pozbawionego pasji i zaangażowania. Niezdolny do marzeń, zmęczony życiem, nie podejmuje żadnego ryzyka. Szuka jedynie wygody i bezpieczeństwa, jest wyrazem tolerancji dla siebie samego."
Niestety podniecony faktem znalezienia w odmętach internetów tak mądrych słów, zanotowawszy sobie owe, nie zapisałem sobie źródła z którego pochodzą. Bagatelizując ten fakt postanowiłem się tymi mądrymi słowami podzielić. Nie jestem zatem autorem tegoż zdania czego ogromnie żałuję i proszę autora o wybaczenie że pozwoliłem sobie to skopiować.
Po przeczytaniu tego moja głowa zaczyna powtarzać coraz częściej takie zdanie: zaraz, zaraz, czy ja aby nie mijam codziennie coraz więcej takich właśnie "ostatnich ludzi" ?
Z racji wykonywanego zawodu jestem szczęściarzem otoczonym ludźmi z pasją, zmagającymi się z prozą życia, własnymi ograniczeniami. Z ludźmi płynącymi na fali własnych marzeń podsycanych przez muzykę, literaturę, biografie, filmy, itp. Mam niewątpliwą przyjemność być z takimi ludźmi w stałym kontakcie, czy to przez internet, czy przez telefon, często również spotykamy się w realu. Mam szczęście mieć żonę z "mojej bandy" z którą mogę przegadać pół nocy o muzyce i planach na podbój świata (!). Niemniej jednak po wystawieniu nosa poza ten mały, kolorowy świat coraz częściej widać ludzi właśnie takich o jakich pisał Nietzsche. Kijem rzeki nie zawrócisz, jak powiada mądrość ludowa, niemniej jednak dbajmy o "freaków" wokół nas bo to właśnie oni kiedyś mogą wziąć niebieską pigułkę i uwolnić nas z Matrixa mimo iż w tym "silnym i bogatym" świecie jawią się jako niegroźni klauni których często nie stać nawet na Opla Astrę pierwszej generacji.