Większość z nas słucha muzyki, część po prostu się nią delektuje a mała grupka stara się dociekać, dlaczego to brzmi właśnie tak jak brzmi? Ja osobiście jestem w tej małej grupce. Jeśli można poznać kulisy powstawania jakiegoś znanego i jednocześnie bardzo specyficznie brzmiącego utworu, nie spocznę póki się nie dowiem. Część z opisywanych tutaj sytuacji większość z Was pewnie zna na pamięć. Zapraszam zatem szczególnie tych, którzy dopiero chcą poznać kilka historyjek ze studiów nagraniowych.
Perkusja Bonhama w When the Levee Breaks
W latach 60 perkusistów nagrywających w studio zamykano przeważnie w małym pomieszczeniu, odizolowanego od reszty. Jego zestaw brzmiał bardzo "sucho" i bez elementów brzmienia samego pomieszczenia studyjnego. Do czasu. Zespół Led Zeppelin stacjonujący w miejscu zbudowanym w 1795 roku jako przytułek biednych i niepoczytalnych, zwanym Headley Grange, był w trakcie sesji do czwartego albumu. Warto dodać, że wcześniej próby odbywał tam również zespół Fleetwood Mac. Pod koniec sesji dostarczono zespołowi nowy zestaw perkusyjny. Ustawiono bębny w pierwszym pomieszczeniu, które było bardzo wysoką klatką schodową. Gdy Bonham zaczął grać w tym miejscu, sound był tak potężny i oryginalny, że zespół postanowił to wykorzystać. Andy Johns za pomocą dwóch mikrofonów Beyerdynamic M160 opuszczonych z wyższego piętra nad perkusję nagrał w zasadzie gotowe brzmienie. Zespół stwierdził że nie trzeba nawet dodawać mikrofonu do stopy. Brzmienie pomieszczenia było tak zbalansowane, że niewiele było do roboty. Sygnał z mikrofonów został skompresowany za pomocą kompresora wbudowanego w konsoletę Helios, która była na wyposażeniu mobilnego studia nagrań, wypożyczonego od Rolling Stonesów. (Dziś replika tego kompresora nazywa się Radioman Compressor i jest na wyposażeniu Vintage Records Studio). Johns wzbogacił brzmienie za pomocą delaya taśmowego Binson Echorec i ponownie skompresował. Resztę już doskonale znamy. Ten cover pierwotnie wykonywany przez Memphis Minnie w 1929 roku dzięki Led Zeppelin stał się kamieniem milowym jeśli chodzi o brzmienie bębnów w muzyce rockowej. Zespołu nie kusiło jednak do powielania pomysłu w innych utworach. Zostawili to jako swoistą wisienkę na torcie.
Gitara elektryczna nagrana w tzw. "linię"? Czemu nie?
Zostajemy jeszcze przy rockowym gigancie jakim jest Jimi Page. Wsłuchując się w mega hit Neila Younga pt. Cinnamon Girl, Page wiedział że nagrane tam gitary zostały podpięte bezpośrednio bez udziału wzmacniacza. Brzmienie mu się bardzo podobało więc wspólnie z Andym Johnsem postanowili zmierzyć się z tematem. Wybrali utwór Black Dog. Nie mogli tego zrobić wystarczająco dobrze w Hedley. Stwierdzili że potrzebne będzie najlepsze studio nagrań. W londyńskim Island Studios podpięli gitarę za pomocą Di-Boxa bezpośrednio do przedwzmacniacza mikrofonowego w stole mikserskim. Za pomocą preampu też wygenerowali specyficzny przester. Sygnał wpuszczono do dwóch połączonych szeregowo kompresorów Urei 1176. Jednym zniekształcono dźwięk a drugim skompresowano. Mało tego, każdy riff poddawano obróbce trzykrotnie. Obrabiano osobno dźwięk z kanału lewego, osobno z prawego oraz części centalnej. Można powiedzieć że użyto techniki mid/side.
Operowanie prędkością przesuwu taśmy.
Wspomniany wcześniej utwór When the Levee Breaks został finalnie lekko zwolniony w stosunku do wersji pierwotnej nagranej w studio. Solo w utworze Heartbreaker zostało nieco przyspieszone. Na albumie Houses of the Holy wokale były nagrywane z różną prędkością. Przeważnie taśma była lekko zwalniana a już po nagraniu partii wokalnych przyspieszano ją do normalnej prędkości. Wokal zyskiwał blasku. Podobnie zrobił zespół The Beatles w monofonicznej wersji piosenki Don't Pass Me By gdzie wokal Ringo został przyspieszony. Takie tricki były też zastosowane na płycie Like A Virgin, Madonny oraz na albumie zespołu The Honeycombs gdzie inżynierem dźwięku był Joe Meek oraz wielu innych. Dla przypomnienia dodam, że Joe Meek stosował przełomowe zabiegi na nagrywanym materiale muzycznym. Min. jako pierwszy nagrywał odseparowane ścieżki (tzw. overdubbing), wzbogacał instrumenty takimi gadżetami jak delay, reverb, stosował też pierwsze próby samplingu.
Nietypowe rozwiązania w studio nagrań
Eric Valentine, nagrywając złote dziecko Queens Of The Stone Age, czyli album Songs For the Deaf postanowił że w utworze No One Knows, nagra perkusję na dwie raty. Najpierw sam tzw. shell set a później najbardziej znienawidzony przez realizatorów element zestawu czyli talerze. Za bębnami zasiadał nie kto inny jak sam Dave Grohl. Efekt takiego postępowania można sobie wyobrazić bez trudu. Niewątpliwie wymagało to od Grohla niesamowitej precyzji w dwukrotnym graniu partii bębnów. Niemniej jednak brzmienie tego albumu również odbiega pozytywnie od "normy".
W utworze Beatlesów "A Day In The Life" wokal Lennona przesterowano na monofonicznym magnetofonie studyjnym, podnosząc poziom nagrania aż do wystąpienia sprzężeń zwrotnych. Dało to wokalowi specyficzne brzmienie do którego Lennon wręcz dopasowywał frazowanie. Dziś już takie zabieg nikogo nie dziwią i są powszechnie stosowane ale w czasach Beatlesów było to niemalże odkrywanie dźwiękowej ameryki.
Michael Jackson w hicie Billy Jean wers "don't think twice" zaśpiewał przez 1,5 metrową tekturową tubę, dzięki temu zabiegowi żadna postprodukcja nie byłą już potrzebna.
Sylvia Massy w utworze "Crawl Away" chcąc nagrać głos wokalisty zespołu Tool jak najbardziej zbliżony do tego jakim operował na koncertach kazała mu przed nagraniem biegać wokół studia. Wrócił zdyszany i zły ale partie wokalu jakie wtedy nagrał były dokładnie takie o jakie chodziło.
Krążą pogłoski, że podczas nagrywania utworu "She Lost Control" zespołu Joy Division, realizator dążąc do doskonałości kazał ustawić zestaw perkusyjny na dachu studia żeby uzyskać zamierzony przez siebie efekt.
Na koniec dodam że niektóre partie gitar na płytę "Czerwona" zespołu Superhalo zostały nagrane mikrofonem umieszczonym w stalowej rurze o długości około 1,2m co dało specyficzny rodzaj "reverbu". Z kolei solo w utworze "World Gonna Change" oraz niektóre partie gitar w "White Fog" zespołu Rust zostały nagrane na gitarze z pedalboardem wpiętym wprost w preamp Universal Audio LA610 i skompresowane Distressorem.
Ciąg dalszy nastąpi.
Ps. Zarówno mikrofony Beyerdynamic M160 jak i realizatora chętnego do eksperymentów znajdziecie oczywiście w Vintage Records Studio ;)
Comentários